Zapaleńcy i wypaleńcy

Zapaleńcy i wypaleńcy, czyli o utracie pasji w trakcie studiów (wersja 1.0$+\varepsilon$)

Piotr Migdał
moc.liamg|ladgimp#moc.liamg|ladgimp
Kolegium Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Matematyczno-Przyrodniczych Uniwersytetu Warszawskiego

Intro

The light that burns twice as bright burns for half as long - and you have burned so very, very brightly, Roy.
Blade Runner [1]

Gdy byłem młody myślałem, że o sukcesie naukowym decyduje głównie iloraz inteligencji. Dopiero później dowiadywałem się, że równie ważna jest pracowitość, pomysłowość, wytrwałość, inspirujące towarzystwo, trochę szczęścia, znajomości i szczera pasja [2]. Długo nie doceniałem, jak ważna w uprawianiu nauki jest właśnie pasja. Aż do czasu, gdy sam zacząłem mieć z nią problemy (a także obserwowałem licznych znajomych, którzy ją tracili).

Zjawisko

Zajmę się zjawiskiem tracenia pasji naukowej w trakcie studiów, bazując na rozmowach z ludźmi na różnym etapie edukacji, a także własnych przemyśleniach i doświadczeniach. W celu uniknięcia nieporozumień doprecyzuję na potrzeby artykułu niektóre pojęcia (zaznaczam, że nie roszczę sobie prawa do tworzenia "jedynie słusznych definicji").

Przez pasję (naukową) rozumiem tu:

  • czerpanie radości z rozwijania zdolności naukowych, przeprowadzania doświadczeń czy pogłębiania wiedzy,
  • chęć do zajmowania się nauką wykraczającą poza obowiązki,
  • ogólną ciekawość (w sensie: curiosity).

W szczególności pasjonat chętnie angażuje się w dyskusje naukowe, doczytuje ciekawostki i może nawet ma jakiś własny projekt naukowy.

Przez wypalenie [3] będę rozumiał sytuację, w której ktoś, pomimo predyspozycji, traci pasję naukową i zarazem nie jest ona zastępowana przez nic innego. Spadek może być nieznaczny lub bardzo poważny (aż do zupełnej straty jakiejkolwiek motywacji). Standardowe cechy wypalonego studenta, czy też doktoranta [4], to:

  • marnowanie czasu (zwłaszcza w Internecie), prokrastynacja,
  • pesymizm, cynizm, marudzenie,
  • niska motywacja, apatia, ABCDC (absolutny brak chęci do czegokolwiek),
  • zarzucanie dodatkowej działalności naukowej i innej,
  • problemy z przedmiotami z powodu niskiej etyki pracy.

Chciałbym podkreślić, że poniższe przykłady nie są wypaleniem (przynajmniej w powyższym sensie):

  • problemy spowodowane brakiem obiektywnych umiejętności (tj. mimo rzetelnej pracy, ktoś nie radzi sobie z zaliczaniem przedmiotów),
  • sytuacji, w której ktoś zaniedbuje naukę, gdyż zmienia priorytety (np. na korzyść pracy, rodziny, życia towarzyskiego czy innych zainteresowań).

Dwa pozostałe kryteria wykluczające mają swoje uzasadnienie praktyczne. Chcę pisać o wypaleniu w kontekście trudności życiowej, która przeszkadza w nauce. Jeśli ktoś nie ma odpowiedniego talentu potrzebnego do uprawiania danej dyscypliny, sama pasja nie wystarczy. Zaś odejście od nauki dla innych zajęć to wybór, który ciężko jest mi zaklasyfikować jako obiektywnie niepożądany.

Miejsce akcji

Jestem studentem V roku K MISMaP UW, w ramach którego studiuję fizykę (FUW) i matematykę (MIMUW), a przynajmniej taki był stan rzeczy, gdy pisałem artykuł (luty 2010). Siłą rzeczy, większość obserwacji będzie dotyczyła właśnie tych wydziałów. Na ile moje spostrzeżenia przekładają się na inne uczelnie, wydziały czy sytuacje życiowe - to już pozostaje do oceny czytelnika.

Wydział Fizyki UW jest wręcz idealnym miejscem do śledzenia ewolucji pasji, gdyż na starcie mamy samych pasjonatów. Nie powinno to dziwić - fizyka wymaga zarówno predyspozycji intelektualnych, jak i wkładania wysiłku. Jeśli ktoś ma zdolności fizyka, ale bardziej praktyczne podejście - idzie na SGH (luźniej) lub informatykę (świetna praca od ręki). I rzeczywiście, ze znanych mi osób, praktycznie wszyscy zaczynają studia na FUW-ie jako pasjonaci. Pomijam tu osoby, które poszły na fizykę z powodu nadwyżki miejsc (by przezimować rok czy uciec od wojska) - ci i tak nie "dożywają" do sesji letniej.

Co było dość smutne, widziałem jak ludziom pasja gwałtownie topnieje. Czasem spadek był stosunkowo niewielki, ale bywały i upadki z osoby szalenie inspirującej do studenta z ABCDC. Chyba nie znam osoby, która by zupełnie uniknęła, choćby delikatnego, wypalenia. I o ile pod koniec LO ci sami ludzie potrafili całą noc przegadać o swoim pasjonującym projekcie, czy też ciekawej zagadce fizycznej, po pierwszym roku nie mają czasu (ani energii) na takie sprawy.

Z pobieżnych obserwacji i rozmów wnioskuję że, wypalenie znacznie częściej dotyka ludzi z fizyki i matematyki niż psychologii, chemii czy biologii. Może jest to kwestia trudności, może sposobu nauczania, może szeregu innych czynników. Wątek rozwinę, a różnice wykorzystam w analizie możliwych powodów wypalenia. Co ciekawe, na "wypaleniowych" kierunkach działają tylko pojedyncze koła naukowe, zaś "niewypaleniowych" - jest ich mnóstwo.

Mam wrażenie, że statystyczny wypaleniec to mężczyzna, niewierzący, zdolny, ambitny, samotny, teoretyk i bez odskoczni. Nie wiem, na ile ten strzał jest celny, a na ile wyrobiłem sobie taki stereotyp. Być może są to też statystyczne cechy studiującego fizykę. W każdym razie, z chęcią zbadam, jaki jest profil psychologiczny wypaleńca. Mam pewne niejasne przeczucie, że połączenie wysokich ambicji z teoretycznym podejściem gra tu szczególną rolę.

Możliwe powody

Wypalenie na studiach jest złożonym zjawiskiem i nie ma jednej prostej i oczywistej przyczyny. Przedstawię szereg moich sugestii, wraz z komentarzami i argumentami, dlaczego akurat dana rzecz może być powodem wypalenia. Oczywiście lista nie jest kompletna; jeśli macie jakieś własne spostrzeżenia - śmiało piszcie na moc.liamg|ladgimp#moc.liamg|ladgimp. Część z powodów jest wzajemnie powiązana.

Z gwiazd na ziemię

Fizyka wymaga sporego talentu. I dzięki niemu można było niegdyś być najjaśniejszą gwiazdą w swoim liceum. Teraz, choć świeci się równie mocno, jest się jednym z wielu. Spore zdolności intelektualne nie są już dodatkowym atutem, ale minimalnym wymaganiem. Tak jak i wiedza, czy (niegdyś) nietypowe zainteresowanie. Z utrzymywanej bez wysiłku pozycji niekwestionowanego lidera łatwo przejść w sytuację, w której bycie "dobrym studentem" wymaga sporego nakładu pracy.

Czy to jest główny problem? Nie sądzę. Pasjonaci, jak nazwa wskazuje, działają raczej dla wewnętrznej pasji niż z próżności. Może przeceniam motywy ludzi, ale nie dostrzegłem, by ktoś poszedł na fizykę dla lansu, zwrócenia na siebie uwagi, czy też wykreowania siebie na osobistość (już prędzej - osobliwość). Co więcej - towarzystwo innych pasjonatów powinno działać budująco. Po pierwsze, z licealnego outsidera można wyjść do ludzi. Po drugie, pasja jest jedną z tych nielicznych dóbr, którymi dzielenie się je pomnaża.

Jednak…

Kiedyś chciałeś, teraz musisz

Fizyka była odskocznią od zwykłych zajęć, własnym hobby, czymś co się uprawiało kosztem innych przedmiotów szkolnych. Teraz są studia i wreszcie masz czas tylko na fizykę, czyż to nie cudowne? Niby cudowne, ale… teraz to już nie jest radosne hobby, ale przyziemny obowiązek.

Mówi się, ze najłatwiej zniechęcić kogoś do ulubionej czynności zmuszając go do tego, albo jeszcze gorzej - płacąc. Lubisz czekoladki i jesz ich dużo. Przychodzi ktoś, kto daje Ci je i każe jeść (niezależnie czy masz akurat teraz ochotę, czy ten rodzaj Ci odpowiada, a nawet czy nie masz chwilowo nudności) - mimo większego dostępu łatwo możesz się zniechęcić.

Występują tu dwa różne mechanizmy zabijające pasję: zwykły nadmiar i niszczenie motywacji wewnętrznej. W psychologii są takie pojęcia, jak motywacja wewnętrzna (sam chcesz coś robić) i motywacja zewnętrzna (traktujesz daną rzecz jako środek do osiągnięcia innego celu). O tę drugą jest łatwo - wystarczy czymś zachęcić, czy postraszyć, i już mamy zmotywowanego studenta. Jest jeden problem - narzucanie motywacji zewnętrzej powoli zabija tę wewnętrzną [5]. I o ile w liceum ktoś z własnych pobudek sięgał za książkę, studia mogą go oduczyć uczenia się na własną rękę.

Sztandarowym przykładem zniechęcania wydaje mi się przedmiot Termodynamika Fenomenologiczna prowadzony przez BC. O ile wykład jest dobry, to przez zbyt mocne dociśnięcie śruby

  • nie znam ludzi, którzy w trakcie doczytywali by sobie coś, czego nie było na wykładzie,
  • po wygranym egzaminie następuję ulga: "nareszcie spokój".

Ogólnie "kiedyś chciałeś, teraz musisz" wydaje się jednym z głównych powodów straty pasji. Ale czy to wystarcza? Wszak ten punkt tyczy się każdego wydziału, a nie na każdym następuje wypalenie.

Istotny wydaje się być również poziom trudności.

Trudność, przemęczenie i brak czasu

Cóż, pisałem już, że fizyka wymaga zarówno zdolności jak i pracowitości. Może być naturalne, że ci co bazowali swój sukces wyłącznie na intelekcie, mogą nie zdążyć nabyć kultury pracy. I, przynajmniej zdaniem JR, to jest naturalna kolej rzeczy, że część osób odpadnie z powodu zbyt niskiej pracowitości.

Notka dla czytelnika niezwiązanego z nauką: odkrywanie to w większości żmudna praca, a nie taplanie się w wannie aż do słowa Eureka!; zresztą, jak zauważył Blaise Pascal, Przypadkowe odkrycia zdarzają się tylko umysłom przygotowanym.

Akurat w wydaniu FUW-u ta trudność jest spora. Samo duże obciążenie godzinowe to jedna sprawa - oprócz wykładów i ćwiczeń, potrzebna jest też nauka we własnym zakresie [6, 7]. I nic dziwnego, że na propozycje przyjścia na spotkania SKFiz (koła fizyki) czy próbę chóru standardowa odpowiedź brzmi "nie mam czasu".

Inne, być może bardziej groźna sprawa, to fakt, że zdarzają się przedmioty, których materiał rozumie tylko wykładowca (i może jeden student). Wysoki poziom ma swoje oczywiste zalety. Niemniej, jest źle gdy praktycznie wszyscy studiujący mają wrażenie, że ledwo rozumieją materiał (mimo, iż obiektywnie dużo się nauczyli) [8].

Mam wrażenie, że student, który pod koniec liceum miał się za półboga, po roku - za półidiotę.

Ale trudność to nie wszystko, brakuje nagród.

Odległe (i mało pewne) nagrody

W studiowaniu fizyki często należy długo czekać na nagrodę, nawet bardzo abstrakcyjną, jaką jest poczucie zrozumienia. Jest szereg przedmiotów (np. Analiza Matematyczna i Mechanika Klasyczna), przy których człowiek się męczy, nie wiedząc po co. Owszem, są istotne dla dalszej edukacji, ale w ich trakcie ciężko znaleźć odpowiednią motywację.

Owszem, są też przedmioty, na których student wreszcie dowiaduje się, o co chodzi z tą entropią, zasadą nieoznaczoności czy próżnią kwantową. Ale to jest mało… nagrodą (oprócz radości poznania) jest ocena i tyle. Brakuje własnych projektów, w które można by włożyć część siebie, których rozwój można by śledzić, z których można by się cieszyć.

Dla porównania: na MIMUW-owej informatyce regularnie są projekty praktyczne, łatwo też wdrożyć się w jakieś praktyki wakacyjne. Na Wydziałach Chemii i Biologii, nietrudno od pierwszego roku zacząć pracę badawczą. Dodatkowo, praktyczne projekty mają tą zaletę, że jest feedback. Np. gdy w programie komputerowym jest bug - poprawiasz, chcesz dodać nową funkcję - dodajesz. Zaś w matematyce, czy fizyce teoretycznej, często przez wiele miesięcy nie jest jasne, czy twoja praca ma jakikolwiek sens.

Na FUW-ie koronnym argumentem jest, że przecież fizyka jest trudna i nie da się od początku studiów rozwijać niczego wartościowego. Bzdura. Niektóre zagadnienia doświadczalne są do ogarnięcia przez zdolnego studenta pierwszego roku. Nie mówiąc już o niektórych symulacjach komputerowych, w których na starcie potrzebna wiedza jest minimalna. Zresztą, jak chcemy kształcić naukowców, to diabli wezmą całą przekazaną wiedzę, jeśli zabijemy w nich pasję!

Rozmowa z jednym stałocielcem (nie pamiętam kim, więc jest sc):
ja: Czy nie warto już od I roku kilku zdolnych studentów wdrożyć w badania?
sc: Raczej nie, nie znają oni mechaniki kwantowej, a to jest przecież konieczne do zrozumienia ekscytonów.
ja: A czy Pan w trakcie badania myśli o spektrum nieograniczonego operatora w przestrzeni Hilberta, czy raczej fenomenologicznie o kulce, która może przyjmować tylko pewne określone energie?
sc: To prawda, raczej o tym drugim.

Mam silne przekonanie, że właśnie brak nagród "tu i teraz" jest jednym z kluczowych powodów wypalenia. Dokładnie tłumaczy, dlaczego wypalają się matematycy i fizycy, a nie informatycy, chemicy, biologowie czy psycholodzy.

Dodatkowo dochodzą…

Wady systemu

Na studiach chwilowy brak motywacji "ma się dobrze":

  • Ani (jak to mogło być w trakcie LO) rodzic nie wykopie z łóżka czy pogoni do zadań.
  • Ani (jak to będzie w sensownej firmie) za obijanie się nie zwolnią z miesiąca na miesiąc.

Tym samym zasiane ziarno lenistwa (czy braku motywacji) bez przeszkód wykiełkuje i urośnie do sporego rozmiaru. Nie pisząc już nawet o radzeniu sobie ze sprawami bytowymi (znam kilku wielokrotnych laureatów olimpiad przedmiotowych, którzy nie potrafili zadbać o siebie na studiach). Co więcej, w sprawach naukowych (także badawczych) jest wiele niejasnych terminów i obowiązków (typu: wypadałoby dokończyć badanie i napisać artykuł, ale ani nie ma z góry ustalonego deadline'u, ani nie wiadomo, ile pracy wystarczy). I to zjada znacznie więcej energii, niż czysty układ "pracujesz od do za tyle".

Przerwa międzysemestralna jest zbyt krótka, by zregenerować siły (często jest to czas na nadrabianie zaległości). O ile w przypadku "lekkich studiów" dwa zbite semestry + długie wakacje wydają się sensownym rozwiązaniem, to w przypadku ciężkich - sensowniejsze (moim zdaniem) są 3 trymestry z długimi przerwami.Dochodzi jeszcze tryb zajęć: 4h w tygodniu, regularnie. Nie wiem jak inni, ale sam jestem znacznie bardziej zmotywowany w trakcie tygodniowych warsztatów, niż zajmowania się 7 rzeczami po trochu, w dawkowanych porcjach.

Mam wrażenie, że inaczej powinno się kształcić pracowników, a inaczej naukowców [9]. Tu przez pracownika rozumiem kogoś, kto ma wykonywać konkretny zawód (np. lekarz), w którym ważna jest konkretna wiedza i konkretne umiejętności. Wtedy rzeczywiście wysoce uzasadnione jest robić egzamin, w którym student powinien wykazać się dokładną znajomością wykładanego materiału.

W przypadku naukowca sprawa wygląda inaczej. Fakt, istotna jest dobra znajomość fundamentalnych koncepcji. Ale już szczegóły (zwłaszcza techniczne czy rachunkowe) i tak ulecą. I jak ktoś będzie się zajmował czym innym niż dany przedmiot, te szczegóły na niewiele się zdadzą (niezależnie czy w pracy naukowej, czy w wykorzystywaniu zdolności analitycznych w finansach). Świetnym przykładem wykładu kładącego nacisk na zrozumienie, a nie zamotanie się w szczegółach, była Mechanika kwantowa I prof. Jacka Dobaczewskiego [10].

Na FUW-ie na niektórych przedmiotach panuje następujący system zadań: co tydzień trzeba przynieść 3 rozwiązane zadania, z których losowane jest 1 do poprawienia i oceny. Taki system frustruje studenta, gdyż wkłada sporo pracy nadaremno. Przecież sprawdzanie zadań ma badań nie pilność studenta, tylko jego zrozumienie materiału. We wspomnianym przypadku 2/3 pracy jest wkładane w coś, o czym później student nie wie, czy zrobił dobrze.

System to jedna sprawa, własne podejście - inna.

Ambicje i wolność

I osoby z innych wydziałów mogą się wypalić.

Na MISMaP-ie jest pewna dowolność w doborze zajęć. Ma to swoją zaletę, że można sobie różne rzeczy wybrać i nie idzie się jak pies na przykrótkawej smyczy (osłabiony jest punkt "Kiedyś chciałeś, teraz musisz"). Z drugiej strony, branie zajęć z różnych wydziałów i lat zawsze powoduje konflikty. Wiesz, że na jeden wykład nie będziesz chodził, a na ćwiczenia (choćbyś stanął na głowie) będziesz się spóźniał. I to jest dobry start do ogólnych problemów z frekwencją [11].

Inna sprawa, czyli o czekoladkach raz jeszcze. Przedmioty są jak smakowite cukierki. W jednym semestrze wzięło się ich trochę i pochłonęło z apetytem, więc dlaczego w kolejnym by nie zamówić więcej i większych? No i w pewien semestr się przegina, przejadając się i dostając niestrawności (długofalowe wycieńczenie psychiczne i fizyczne, ew. też jakieś kiepskie oceny). Naturalną koleją rzeczy jest jeden gorszy, wręcz denny, semestr. Niektórzy odbijają się od tego dna, inni wsiąkają w muł.

SW: Chcesz wziąć w jednym semestrze trzy gwiazdki1. Tak, dasz radę. Ale będziesz płakał.
Wziąłem. I płakałem. Sam nie wiem jak zebrałem siłę, by to wszystko przyzwoicie zaliczyć. Wielkie szczęście, że choć miałem wsparcie kochającej dziewczyny. W kolejnym semestrze wręcz zastanawiałem się, czy nie rzucić fizyki. Postanowiłem, że w wakacje spędzę z dala od niej. Pierwszy tydzień był radosną ulga. Drugi z grubsza też, choć coś mnie korciło. Na początku trzeciego zacząłem pisać palcem po zaparowanej szybie prysznica. Nieuleczalna pasja wróciła.

Na innych kierunkach i uczelniach też można wpędzić się w za duży wir spraw, których dokończenie (lub wykręcenie się z nich) może być bolesne.

Dodatkowo, wolność ma swoją ciemną stronę. Gdy jesteśmy stawiani w sytuacji, w której mamy większy wybór, niż byśmy chcieli, prowadzi to do frustracji [12]. A w karierze, zwłaszcza akademickiej, przytłoczenie praktycznie nieograniczonym wyborem to chleb powszedni (kilka przykładów):

  • Uczyć się pilnie czy zaangażować się w projekt badawczy? Jeśli, to który?
  • Zajmować się wszystkim po trochu czy zanurzyć się w dziedzinę, o której się jeszcze nic nie wie?
  • Kontynuować projekt, który nie wychodzi (może już mu niewiele potrzeba) czy zająć się innym?
  • Gdzie pójść na doktorat, z czego i do kogo?

A to kluczowe wybory na ścieżce naukowej, które nieraz muszą być podejmowane po omacku.

W dodatku następuje zupełnie naturalnie…

Starzenie się

W jednej rozmowie z WW usłyszałem argument, że stopniowa utrata pasji jest naturalnym zjawiskiem. Cóż, na pewno coś w tym jest, największy zapał mają dzieci, a potem jest już tylko gorzej. Zresztą, młodość to czas beztroski, gdy (zwykle) nie trzeba się martwić się o sprawy bytowe. Co więcej, ma się jeszcze otwarty umysł (mam wrażenie, że z tego powodu też łatwiej rozmawiać na tematy światopoglądowe z młodymi).

ja: Na postdocu jest tak źle?
WW: Nie, ja jakoś sobię radzę na antydepresantach.

Niemniej, wg mnie dobrego naukowca charakteryzuje to, że zachowuje dziecięcą ciekawość aż po grób.

Ja tam jestem zdania, za prof. P. Pierańskim, że Naukowiec to ktoś, kto bawi się całe życie i mu jeszcze za to płacą. Bez pasji, bez ciekawości, praca fizyka nie ma sensu (przynajmniej wg mnie). Jak się miałbym z czymś użerać, to wolałbym ustawowo ograniczyć się do 8h dziennie i mieć jeszcze przyzwoicie płacone.

Depresyjny rodzaj charakteru

Zastnawiam się luźno, czy nie gra też roli depresyjny rodzaj charakteru.
Spora część osób jest IN** [13] (introwertycy skupieni raczej na myśleniu, niż działaniu), a sama introwersja koreluje z pesymizmem.

Dodatkowo, sporo potencjalnych naukowców jest nerdami [14]. Część z nich może zahaczać wręcz o niektóre cechy zespołu Aspergera. Takie osoby mogą mieć problemy z utrzymywaniem kontaktów międzyludzkich, czy też swobodnym spędzaniem czasu w towarzystwie (już nie pisząc o znajdowaniu sobie partnera [15]).

Co więcej, w przypadku, gdy nie widać oczywistych korzyści z wkładanego wysiłku, może pojawić się pytanie "A jaki to ma sens?" [16]. Owo pytanie może doczekać się uogólnienia, na które już jest smutna odpowiedź.

Choć, szczerze powiedziawszy, nie sądzę żeby sam rodzaj charakteru był główną przyczyną wypalenia (aczkolwiek może pomóc innym). Jeśli miał zabrać pasję, mógł ją zabrać dużo wcześniej.

Złe podejście kadry do studentów

Znajomi, zwłaszcza z Politechnik i Uniwersytetów Medycznych, narzekali na złe traktowanie ze strony profesury. Głównym zarzutem było patrzenie na studenta z góry, jak na głupiego lenia, którego najlepiej oblać. Do tego dochodziło niskie zainteresowanie czy "przekazuje wiedzę" (czy tylko "wykłada materiał"), a także seksizm i czynniki osobiste (choćby czy przypadkiem student się nie wychylał).

Cieszę, że akurat to nie jest problemem ani na FUW-ie [17], ani - MIMUW-ie [18]. Zdecydowana większość kadry jest pozytywnie nastawiona do studentów i rzeczywiście zależy jej na przekazaniu wiedzy i umiejętności. Co więcej, w przypadku gdy natrafi się na problem ze zrozumieniem danego materiału, czasem wystarczy jeden e-mail, by umówić się na spotkanie.

Spotkałem się z opinią, że właśnie złe traktowanie studentów jest głównym powodem wypalenia. Może na niektórych uczelniach. W każdym razie definitywnie nie jest to jedyny możliwy powód. Doświadczenie pokazuje, że nawet przy dobrych kontaktach wykładowca-student wypalenie może być powszechne.

Zaklęte kręgi

Jest kilka zaklętych kręgów stowarzyszonych z wypaleniem. Wpadnięcie w choć jeden z nich jest wejściem w mechanizm dodatniego sprzężenia zwrotnego - czyli było źle, będzie gorzej. Tym samym ciężko się wygrzebać z takiej zapadliny.

Nałóg komputerowy

Nałóg komputerowy kusi z kilku względów:

  • Zawsze jest dostępny, gdyż komputer jest niezbędny do szeregu prac uczelnianych.
  • Przejście z zastosowań pożytecznych, przez umiarkowanie sensowne, na marnowanie czasu jest ciągłe.
  • Można sobie powtarzać, że jeszcze tylko 5min i wróci się do zajęć.
  • Zapewnia to, czego właśnie brakuje w fizyce - nagrody (choćby skromnej) tu i teraz (żart, obrazek, ciekawostka czy headshot - wszystko kosztem tylko jednego kliknięcia).

O ile rozrywka na komputerze jest czymś dość częstym, w pewien sposób da się odróżnić ją od nałogu. Jeśli ktoś do 4:00 siedział na internecie i z trudem sobie przypomina co na nim robił - nie podchodzi to pod wartościową rozrywkę.

Kilka groźniejszych zajęć:

  • Facebook i jego testy, gierki.
  • Po prostu włóczenie się od linka do linka bez celu.
  • Czytanie forów (zwłaszcza rzeczy pokroju forum Onetu), chyba że się czegoś konkretnego szuka.
  • Wyszukiwanie absurdów, bzdurnych teorii i e-idiotów.
  • Trolowanie, ew. wdawanie się w dyskusje z idiotami.

Izolacja społeczna

Przygnębienie i apatia może skłaniać do społecznego izolowania się. Owa izolacja raczej pogłębi stan i w pasji (ani nauce) nie pomaga.

Odpuszczanie sobie zajęć

Niechodzenie na zajęcia, czy też nierobienie zadań i projektów, jest ryzykowne. Nawet jeśli będzie się formalnie dopuszczonym do egzaminu, może się okazać, że jest za mało czasu by nadrobić semestralne zaległości. Zwłaszcza, że czeka sesja poprawkowa, a później nadrabianie zaległych przedmiotów, które to utrudnia porządne wzięcie się za aktualne… i koło się zatacza.

Co gorsza, szereg razy byłem świadkiem nieobecności na egzaminie "bo i tak nie zdam" - mimo, że osoby o porównywalnej wiedzy dostawały np. czwórki.

Jak ocalić pasję

Na starcie - czy da się ocalić pasję? Sądzę, że najlepszą odpowiedzią jest "do pewnego stopnia". Fizyka, czy też matematyka, wymaga włożenia sporego wysiłku. I to wysiłku, który procentuje z dużym opóźnieniem. Tego się nie uniknie, ale zawsze można na nowo rozpalać pasję.

Wskrzeszanie pasji dziecka

Można pielęgnować ciekawość świata, nie przejmując się, czy interesujemy się czymś "dostatecznie poważnym" albo czy coś wypada. Nie bać się zadawać prostych pytań, cieszyć się z najprostszych spostrzeżeń i doświadczeń.

Nawiasem pisząc, jedno z moich mott:
Jeśli na wykładzie nie rozumiesz podstawowej rzeczy, masz dwa wyjścia:
zapytać i wyjść na ignoranta ALBO nie zapytać i zostać ignorantem.

Gdy miałem do wyboru doczytać ciekawostkę, która interesuje mnie lub wykładowcę, zawsze wybierałem to pierwsze. Czasem kosztem 0.5 stopnia na egzaminie, ale nigdy nie żałowałem.

Polecam lekturę "Raczy pan żartować, panie Feynman" [19] i choćby [20].

Odskocznie

Znaleźć sobie nienaukowe zainteresowanie, które będzie uprawiało się niezależnie od sukcesów na wydziale. Może to być oglądanie filmów, chodzenie po górach, granie w Ktulu, gotowanie, taniec, znalezienie sobie dziewczyny/faceta, etc. Co jest istotne, owe hobby nie może być nagrodą. Po prostu powinno się uprawiać dla przyjemności i to (praktycznie) niezależnie, czy ma się czas. Wydaje się, że szczególnie dobry do tego celu jest właśnie kontakt z ludźmi. Co jest tym istotniejsze, że wsparcie od ludzi się wielokrotnie przyda.

Tydzień luzu

Praca naukowa ma to do siebie, że zawsze jest coś do zrobienia na dziś, a często - i na wczoraj. Tym samym wolny tydzień to, w domyśle, czas na nadrabianie zaległości. Jednak w sytuacji, gdy nie ma się już energii, często najlepszym wyjściem jest wyjechać na tydzień, bez laptopa czy książek naukowych. Owszem, nic się nie zrobi, ale chociaż wypocznie. Często alternatywą jest: nic się nie zrobi, ale pogłębi frustrację.

Własny projekt

Może być to projekt naukowy, techniczny, organizacyjny czy jakikolwiek inny. Można go robić samemu, choć pewnie lepiej - w więcej osób. Ważne, żeby miało się poczucie, że coś się robi i włożony wysiłek daje pewne rezultaty. Dobrym pomysłem wydaje się działalność w kole naukowym.

Koła naukowe i konferencje

Kręcenie się w kole naukowym [21], czy wyjazdy na konferencje (choćby studenckie) są wartościowe. Zarazem pozwalają na kontakt z innymi pasjonatami, dają inspirujące tematy jak i są dobrym sposobem na spotkanie ludzi podobnych sobie. Co więcej, jest to sposób na rozwijanie zainteresowań (i podsycanie motywacji wewnętrznej), gdyż można uczestniczyć w kole (czy konferencjach) z własnej, nieprzymuszonej woli.

PaM (student Wydziału Biologii UW): Mi brakowało inspiracji i właśnie dlatego zacząłem jej szukać w kole [naukowym].
AS (była studentka WrUM): Takimi nagrodami, wskrzeszającymi iskrę pasji, przynajmniej dla mnie, były konferencje naukowe.

Dydaktyka

Mało rzeczy tak roznieca pasję, jak dzielenie się nią. Przekazywanie wiedzy, czy to w formie prezentacji na kole naukowym, czy też prowadzenia zajęć dla uzdolnionych licealistów [22, 23], jest niesamowicie satysfakcjonujące. Co więcej, młodzi (jeszcze) mają sporo pasji, którą to będą zarażać.

Podsumowanie

Uprawianie nauki oprócz zdolności wymaga również pasji. Niestety, o ile studia na Wydziale Fizyki UW rozwijają te zdolności, to pasję zabijają (a przynajmniej - ranią). Powodów jest szereg, od samego faktu ogólnie narzuconych obowiązków, przez nienagradzaną trudność, przeciążenie do wysokich ambicji.

Jako student, trzeba zostać obrońcą własnej pasji. Nikt inny za ciebie nie będzie jej bronił. Zwłaszcza polecam:

  • wciąż doczytywać ciekawostki,
  • znaleźć sobie zainteresowania niezwiązane z uczelnią,
  • działać w kole naukowym, pokazach, dydaktyce i jeździć na konferencje naukowe,
  • wdrożyć się w projekt naukowy.

Do wykładowców:

  • angażować młodych-zdolnych w prawdziwe projekty naukowe, już od pierwszego roku,
  • kłaść nacisk na zrozumienie materiału, a nie szczegóły techniczne,
  • docenić dodatkowe zajęcia i zainteresowania studentów (a już zwłaszcza, gdy są związane z fizyką),
  • zrezygnować z "trzeba zrobić 3 zadania, zbieramy 1" .

Dziękuję wszystkim rozmówcom, których nagabywałem w stołówce Wydziału Biologii UW, w bufecie Wydziału Fizyki, na korytarzach MIMUW-u czy też drogą mailową. Jestem bardzo ciekawy waszych komentarzy do artykułu, a także komentarzy wszystkich innych czytelników. Dodatkowe podziękowania dla Marcina Kotowskiego za korektę językową.

Zaś wszystkim czytelnikom życzę, by po studiach (licencjackich, magisterskich czy doktoranckich) chcieli rzec I've seen things you people wouldn't believe, a nie Time to die [1, 24].

Linki

1. Blade Runner (1982) - Memorable quotes, http://www.imdb.com/title/tt0083658/quotes
2. Richard St. John's 8 secrets of success | Video on TED.com, http://www.ted.com/index.php/talks/richard_st_john_s_8_secrets_of_success.html
5. HOWTO: Be more productive (Aaron Swartz's Raw Thought), http://www.aaronsw.com/weblog/productivity
6. AIKA, Studentka fizyki po godzinach [w:] divA nr 6, http://skfiz.fuw.edu.pl/diva
7. Masohizm na FUW - grono.net, http://grono.net/chat/#masohizm-na-fuw/
8. R.P. Kostecki, Analiza systemu nauczania na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego (28.12.2004), http://www.fuw.edu.pl/~kostecki/ <— najważniejszy link
9. Ken Robinson says schools kill creativity | Video on TED.com, http://www.ted.com/talks/ken_robinson_says_schools_kill_creativity.html
11. SKNBM Chi Kwadrat 2009, Badanie studentów Kolegium MISMaP, http://www.mismap.uw.edu.pl/files/badanie_studentow_mismap.pdf
12. Barry Schwartz on the paradox of choice | Video on TED.com,
http://www.ted.com/talks/barry_schwartz_on_the_paradox_of_choice.html
13. Myers Briggs Personality Test MBTI Personality Types http://www.personalitypathways.com/type_inventory.html#Inventory
15. A. Benzer, Why Being Smart Won't Get You Laid, http://www.alternet.org/story/129887/
16. PHD Comics: Why are we doing this?, http://www.phdcomics.com/comics/archive.php?comicid=3
17. WIKIFUW czyli wikispace dla Wydziału Fizyki UW, czyli nieoficjalne i konkurencyjne dla oficjalnych ankiet FUW miejsce do wymiany opinii, http://fuw.wikispaces.com/
18. Wikiprzestrzeń Wydziału MIM UW, czyli centrum wymiany opinii (nie tylko o pracownikach wydziału), http://mimuw.wikispaces.com/
19. R.P. Feynman, "Surely you're joking, Mr. Feynman" (i dalsze części)
20. W.J. Beaty, Childhood brain modification, http://amasci.com/~billb/cgi-bin/instr/instr.html
22. Krajowy Fundusz na rzecz Dzieci, http://fundusz.org
23. Wakacyjne Warsztaty Wielodyscyplinarne, http://warsztatywww.wikidot.com
24. Tears in Rain - Blade Runner Final Cut, http://www.youtube.com/watch?v=YOphFl88U-g
phd050508s.gif
Unless otherwise stated, the content of this page is licensed under Creative Commons Attribution-NonCommercial-NoDerivs 3.0 License